Wczoraj wieczorem Czak zaaportował mięciutką piłeczkę. Wyszłam z nim, a w sukciesie towarzyszył nam
yorkshire terrier Tofik. Tofik z chęcią aportował, a Czak jak nigdy również. Byłam zadowolona, chodziłam dumna jak paw (dosłownie). Jutro jak już obiecałam idziemy na kółeczko, a w następnym tygodniu kupujemy szarpak i kulę-smakulę. Mamy również inne plany. Mianowicie w następną niedziele jedziemy do babci, a tam zrobimy hopkę. A już w tym tygodniu zaczynamy jogging. Odnośnie komentarzy "czemu nie frisbee?" mam krótką odpowiedź: Nie warto zacząć ćwiczyć, bo i tak z kawałka ulubionego trawnika robią nam parking. Mogłabym przenieść się do parku, zapisać do klubu, ale z Czakiem jakiekolwiek sporty wykonujemy dla przyjemności. Szczeniaczek